Z pamiętnika Krystyny – opowiadanie erotyczne

Z pamiętnika Krystyny – opowiadanie erotyczne
Kim jest Krystyna? Kobieta, pewna siebie, twardo stąpająca po ziemi. Wysoka, o szczupłej budowie ciała, o brązowych roześmianych oczach, o uwodzicielskim uśmiechu. Nie sposób przejść obok niej obojętnie. Kobieta zamężna, z dwójką dzieci, kochająca swą rodzinę ponad wszystko. Jednak słabość jaka zawładnęła jej umysłem, jej ciałem, sprawiła iż stała się zupełnie kimś innym.
Zapowiadał się piękny dzień. Słońce już od samego rana dało we znaki. Krystyna w pośpiechu krząta się po domu. W końcu czas dla siebie; dziesięć minut na ubiór, jeszcze mniej na makijaż. W pośpiechu odwozi dzieci do szkoły, sama zaś ledwo co zdąża do pracy. I tak codziennie, w kotle obowiązków, zapomina o mężu, z którym jest na dzień dobry rano i na dobranoc wieczorem. Mijają się w zakrętach losu. Ona zapracowana, on w ciągłych rozjazdach. I tak mija dzień za dniem, tydzień za tygodniem. Nie ma już wspólnych wyjazdów, nie ma miłych i czułych słów, ich życie pochłonęła praca i ogrom codziennych spraw. Żyli dostatnio, na nic nie brakowało, w pięknym jednorodzinnym domku. Ktoś powiedział by patrząc z boku: idealna rodzina. Jednak, nie to było w życiu najważniejsze. Co stało się z ich namiętnością, co stało się z ich miłością, która gdzieś po drodze zwiędła. Krystyna kochała swą rodzinę ponad wszystko, dzieci były dla niej czymś najdoskonalszym, dbała o ten dom który stworzyła, w taki sposób w jaki mogła to najlepiej robić.
Mijał dzień za dniem, tydzień za tygodniem…Krystyna pracowała w dużej firmie, gdzie ludzie odchodzili, nowi zaś przychodzili. Miała ciepłą, spokojną posadkę, nie narzekała, bo to co robiła było jej wymarzonym zajęciem, z którym czuła się dobrze. Miała kontakt  z ludźmi, ponieważ zawód kadrowej wiązał się z ciągłym ruchem wśród pracowników. Pewnego dnia do firmy przyjmował się Ryszard. Wysoki, wysportowany, mężczyzna…od pierwszego kontaktu coś zaiskrzyło między nimi. Coś pięknego, ale tak niewinnego.
Krystyna przygotowywała dokumenty, ale ciągle czuła wzrok na swej osobie. Czuła jak Ryszard patrzy na każdy jej ruch. Była skrępowana, można by rzec iż lekko zdenerwowana, prawdę mówiąc nie wiedziała jak zachować się w takiej sytuacji. Policzki oblegał lekki rumieniec, drżenie rąk też dało znać po sobie. Podpowiadała mu jak wypełnić dokumenty, niekiedy ich spojrzenia zetknęły się z sobą. Krystyna była wierna tylko jednemu mężczyźnie, nie dopuszczała do siebie myśli że mogłoby być inaczej. Jednak Ryszard swą obecnością sprawił iż w jej sercu, zagościł jakiś inny dotąd nie znany promień.
Ryszard mężczyzna żonaty z dwójką dorastających synów. Przez bardzo długi okres swego związku małżeńskiego przebywał za granicą. Zarabiał na dom, gdyż w Polsce były ciężkie czasy. Przyjeżdżał na święta i kiedy to było tylko możliwe. Zagranica dała mu pieniądze, nowe mieszkanie, ale zabrała zaufanie i miłość bliskiej mu osoby jaką była żona. Po paru latach wrócił na stałe. Otworzył bar. Wraz z zoną prowadzili działalność przez około sześć lat.
Później w wyniku konkurencji, kłopotów rodzinnych, firma splajtowała. Żona mająca większość rodzeństwa za granicą postanowiła wyjechać do USA, z myślą o podbudowaniu domowego budżetu. Nie mógł jej zabronić wyjazdu, gdyż sam też parę lat spędził w Hiszpanii.
I tak minęło pół roku, potem rok, dwa; żona stale mówiła iż wraca to za miesiąc to za dwa…ale czas się odciągał… doszło do siedmiu lat rozłąki. Dzwonili do siebie, przysyłała paczki, pieniądze. Ryszard chcąc godziwie ulokować kasę, wpłacał na mieszkanie spółdzielcze, którego budowa rozłożona była na cztery lata. Tak uciekał dzień za dniem, rok za rokiem chłopcy co rok starsi; matkę pamiętali jeszcze jako dorastające nastolatki, potem z biegiem czasu tylko zdjęcie było na czasie. Ryszard zastępował synom i matkę i ojca. Obowiązki pani domu spadły na niego, a,  więc gotowanie, sprzątanie, pranie; nie wspominając iż to wszystko robił po pracy zawodowej.
Nowa praca nałożyła kolejne obowiązki, musiał jak najszybciej poznać strategię firmy, gdyż stanowisko kierownicze wymagało tego.
Krystyna swój dzień zaczynała jak zwykle; od porannej domowej krzątaniny. Wreszcie gotowa wyjechała do pracy. Podjeżdżając pod zakład, zauważyła Ryszarda, stał przy bramie wjazdowej. Pewnie czekał na kogoś…Wysiadając z samochodu ciało jej przeszyło dziwne dotąd nieznane uczucie. Szła wolnym krokiem. Jak zawsze elegancka. Ubrana w sukieneczkę, która swobodnie oblegała ciało, podkreślając miejscami zgrabną figurę. Miała niesamowity uśmiech, zawsze i wszędzie witała nim. Czasem ktoś by zapytał, dlaczego tak stale się uśmiecha; odpowiedź prosta, taka uroda i taki charakter. Zawsze pogodna, zawsze życzliwa, mimo natłoku zajęć, jakie codziennie wykonywała; dzieci, dom, praca i jeszcze szkoła, nie wspominając o rodzicach, którym też trzeba było pomóc  ze względu na poważną chorobę ojca. Ale godziła to wszystko, spokojnie i tak jakoś los zawsze był dla niej pomocny.
– Witam koleżankę – usłyszała męski głos. Ryszard stał przed nią. – Czekałem na Ciebie – wydusił prosto z mostu. – Na tę chwilę, to chciałem pozałatwiać sprawy z umowami, a poza pracą to chciałem jeśli nic nie masz przeciwko temu, zaprosić na kawkę. Krystyna była w lekkim szoku…nie wiedziała co powiedzieć, uśmiechnęła się jak zwykle i zaprosiła do biura w celu uporządkowania spraw papierkowych. Zaproszenie na kawkę odmówiła; miała zbyt ostro zaplanowany tygodniowy grafik, który nie przewidywał nic poza nim. Jednak Ryszard konsekwentny w swych działaniach, nie należał do ludzi którzy poddają się tak po prostu. Spotykali się w pracy bardzo często, to gdzieś przelotem, to w stołówce na obiedzie, to po wyjściu z pracy, koło samochodów. Krystyna ciągle się śpieszyła, całe jej życie to bieg na przełaj. Jednak z biegiem czasu ich rozmowy były tak oczywiste, iż wydawałoby się iż znają się od zawsze.
Ryszard opowiadał jej całe swoje życie, w krótkich chwilach w których mogli być obok siebie. W zakładzie koleżanki zaczęły jej docinać, czyż nie za bardzo angażuje  się, czyż nie pamięta iż nie jest sama, że ma rodzinę. Krystyna tylko się uśmiechała, uważała iż rozmawiać z kimś to przecież nic złego. Coraz częściej miała mieszane uczucia, jej umysł zaprzątnął Ryszard, który wolnym krokiem wchodził w jej życie. Lubiła na niego patrzeć, lubiła jak opowiada, czuła się przy nim tak, jak by nagle czas staną w miejscu. Brakowało jej tego co powinien dać jej mąż, szczerych rozmów, czasem wyżalenia się na ramieniu, czasem zwykłego pocałunku. Czuła iż właśnie Ryszard, mógłby jej to ofiarować, mężczyzna który był od niej znacznie starszy z bardziej ustabilizowanym życiem osobistym.
Minęły dwa miesiące wspólnej znajomości, która nie wychodziła poza bramy zakładu. Zakład w którym pracowali był hurtownią spożywczą wysokiego składowania. Tak więc jak co roku na magazynie zapowiadał się remanent całości asortymentu. Komisja inwentaryzacyjna składała się głównie z osób pracujących w księgowości. Na liście członków znalazła się również Krystyna. Był piątek dzień przed zapowiadaną inwentaryzacją. Całą noc nie mogła usnąć, myśląc o jutrzejszym dniu i o Ryszardzie, z którym będzie mieć kontakt, gdyż był kierownikiem tego magazynu. Leżała obok męża, który już dawno usnął…jej myśli błądziły. Rano budzik swym ponaglającym dźwiękiem postawił dom na nogi. Dzieci jeszcze spały w sobotni poranek, a ona śpiesznymi ruchami biegała po domu, chcąc jeszcze zrobić to i owo. Wreszcie czas do wyjazdu. Ubrała swą ulubioną  dżinsową spódniczkę, i tę czarną pełną uroku bluzeczkę…wyglądała zniewalająco…potem lekki dziewczęcy makijaż…Oznajmiła mężowi iż wychodzi, który siedział przy stole i dopalał końcówkę papierosa. Pół godziny i była już pod bramą zakładu, dojeżdżała około 18  kilometrów. Przed inwentaryzacją zebranie, ustalenie grup komisyjnych i przedstawienie ogólnych zasad przez przewodniczącego remanentu. Potem następowało zliczanie asortymentu i spis na arkusze inwentaryzacyjne. Krystyna była w trzy osobowej grupie. Chłopcy zliczali towar a ona wpisywała na arkusz. Pomiędzy regałami ujrzała Ryszarda, który sprawdzał, doradzał i doglądał pracę komisji. Szedł równym krokiem w jej stronę. Czuła, jak serce zaczyna mocniej bić, zrobiło jej się gorąco. Spojrzeli na siebie w jednej sekundzie… Ryszard był bardzo opanowany, wobec pracowników zachowywał się jak szef. Stał obok niej bardzo blisko, wykorzystał nie do spostrzeżenia moment i wcisnął jej do ręki małą karteczkę. Schowała do kieszeni. Ręce zaczęły jej drżeć iż z trudem mogła coś pisać.
Nareszcie przerwa po paru godzinach pracy. Szybkim krokiem pobiegła do swojego pokoju w którym pracowała, z niecierpliwością wyjęła karteczkę, gdzie było napisane „ Słońce moje, rozjaśniłaś cały mój świat…proszę Cię spotkaj się ze mną po remanencie…ustalimy co będziemy robić…”. Krystyna przymknęła oczy i czuła jak napływają jej łzy. Była w tym momencie bezradna, nie wiedziała co zrobić. Wiedziała iż spotkanie z nim może wiele zmienić w jej życiu. Miała rodzinę, dzieci, męża, nie mogła ich oszukać i w jakiś nieznany sposób krzywdzić. A każda rozmowa z Ryszardem, każdy gest wnosił do jej serca spustoszenie. Czuła iż jeżeli kolejny raz odmówi, może już taki raz nigdy się już nie powtórzyć. Wypiła kawę, poprawiła makijaż i znów zabrała się do pracy. Czas szybko biegł, inwentaryzacja zbliżała się ku końcowi. Jeszcze końcowe sprawy, osoby spisujące mogły już udać się do domów dla nich praca była już skończona. Kolejny etap to było naniesienie spisu remanentowego do stanu komputerowego, było to zadaniem osób pracujących w marketingu.
Krystyna stała już obok swego samochodu, kątem oka widziała jak w jej stronę podąża Ryszard. W owej chwili czuła się jak nastolatka, która po raz pierwszy miała pójść na randkę. Dreszcz przeszył całe jej ciało od stóp do głów. Usłyszała nagle pytanie – i zastanowiła się moja Pani, nad dzisiejszą propozycją. Patrzyła na niego przez chwilę, i lekko skinęła głową   „tak”. Sama nie mogła w to uwierzyć iż zdobyła się na taki krok. Potem w umówione miejsce podjechali swymi pojazdami. Krystyna przesiadła się do samochodu Ryszarda, ciągle się uśmiechała. Lubiła patrzeć mu w oczy, chcąc odczytać jego najgłębiej ukryte myśli. Zapomniała o domu, o mężu, chciała mieć chwilę dla siebie. Ryszard zapraszał ją do restauracji, odmówiła zaproszenie sama poddając mu propozycję randki. Chciała by pojechali po prostu do lasu; jako dziecko wychowywała się z urokiem przyrody, ze śpiewem ptaków. Okazało się iż Ryszard ma podobne zainteresowania…ale jako dżentelmen nie zręcznie było mu zaprosić ja do lasu.
Dotarli na miejsce. Rozłożyli koc na małej polance. Położyli się obok siebie, patrząc w niebo. Ryszard patrzył na słońce które w krótkich chwilach tyle szczęścia wniosło w jego życie, widział leżącą obok siebie piękną kobietę. Delikatnie dotknął jej twarzy, miała tak delikatną. Potem jego dłonie przesuwały się dalej, gładził szyję, powoli rozpinał bluzeczkę, pochylił się chcąc pocałować Krystynę. Zerwała się w pośpiechu. Ryszard poczuł się nie zręcznie, chciał coś powiedzieć… ale nie zdążył. Krystyna zamknęła mu usta namiętnym pocałunkiem. Całowali się tak mocno i głęboko, nie było widać końca tych pocałunków. Nagle usłyszeli jakiś szelest. Przed ich oczami ukazała się sarna, która zobaczywszy ludzi, w przestrachu uciekła. Popatrzyli na siebie i zaczęli się śmiać. Krystyna spojrzała na zegarek, jak dla niej była już późna godzina. Gdy tak leżeli, nie czuli upływającego czasu. Ryszard również miał jeszcze wracać do pracy.
Mijały dni, tygodnie; przyjaźń między nimi nabierała coraz to większych rozmiarów. Zachowywali się jak para nierozłącznych kochanków. Krystyna będąc spokojną, ułożoną i wierną żoną, przerodziła się w kobietę całkiem inną, odkryła u siebie niepohamowany temperament. Oszukiwała rodzinę, że nie wróci do domu na czas bo dużo pracy i musi zostać; w tym czasie spotykała się z Ryszardem. Umawiali się w ustalone miejsce, potem jechali na łono natury, rozkładali namiot i tam kochali się bez opamiętania. Gdy nastały zimniejsze dni, gdy nadeszła zima…myśleli o hotelu gdzie mogli by być razem. I znaleźli hotel pod lasem, parę kilometrów za miastem, trochę obskurny, nie pierwszej klasy…ale nie to było ważne, ważne było uczucie jakie do siebie czuli, to niepohamowane przyciąganie. Spotykali się tam bardzo często…na tygodniu brali urlop i cały dzień mieli dla siebie. Ogarnęła ich szaleńcza miłość… miłość do granic rozsądku. Nie mogli już bez siebie żyć dzwonili, pisali esemesy…Krystyna ukrywała to wszystko przed rodziną, przed mężem, każdy krok musiała kontrolować, nawet pisanie esemesów. Ryszard pokazał jej czym jest prawdziwy seks, jakiego dotąd nie znała. Poczuła smak zakazanego owocu, tak mocno, że każde spotkanie z Ryszardem kończyło się zbliżeniem. Zdarzyło się też kilka dni, kiedy to bardzo wcześnie rano przed pracą jechała do niego do domu i tam po cichu wkradała się do jego pokoju, tak by jego synowie nie usłyszeli. Później po wszystkim, razem jechali do pracy, zachowując się tak jak para dobrych znajomych, by nie wzbudzić podejrzeń wśród współpracowników.
Każda minuta, godzina wspólnych doznań, sprawiała iż zapominali o całym świecie, widzieli tylko siebie…a problemy które stale się pojawiały, przestawały istnieć.
Czas płynął nieubłagalnie. Nie można było zatrzymać żadnej chwili, która dla Krystyny była czymś nadzwyczajnym. Wcześniej stale śpieszyła się do domu, teraz gdy w jej życiu pojawił się Ryszard, pragnęła tę każdą wolną chwilę spędzić z nim.
Zbliżały się jak co roku w firmie targi spożywcze, wielkie przygotowania, i szansa na sprzedaż dużej ilości towaru. Cała impreza miała odbyć się za miastem, przy hotelu pod lasem, przez trzy dni. Krystyna została wydelegowana do pomocy przy obsłudze. Dzień przed targami był bardzo pracowity przygotowywanie wystaw, układanie towarów. Następnego dnia gdy rozpoczęła się wystawa, gdy przybyli liczni goście, należało dbać o poczęstunek, o całokształt imprezy. Po północy zaczynała się cisza klienci się porozjeżdżali, pozostali jedynie pracownicy w celu uporządkowania, posprzątania placu, by na kolejny dzień prezentował się bez domówień.
Krystyna zapowiedziała w domu iż nie wie jak długo potrwają porządki,  że przedzwoni. Tak też zrobiła, informując męża iż pewnie zejdzie do rana. W tym czasie umówiona była z Ryszardem. Obydwoje kochanków chcieli spędzić pozostały czas razem. Krystyna po cichu wkradła się do hotelowego pokoiku, gdzie czekał na nią Ryszard. W pospiechu zdzierali z siebie ubrania. Krystyna miała śliczne, sterczące cycuszki i gładko wygoloną cipeczkę. Pieścił ją delikatnie i bez pośpiechu. Szeroko rozłożyła nogi unosząc wysoko kolana. Ryszard dotykał cipeczki, wolnym ruchem wkładał palce, potem zanurzył swój język penetrując łechtaczkę. Jęczała, głaskając Ryszarda po głowie. Czuła ogromne podniecenie, pragnęła by jak najszybciej w nią wszedł. Wzięła w dłonie kutaska i pocierała nim cipeczkę, było to coś pięknego. Potem oddała się niesamowitym doznaniom. Ryszard wykonywał delikatne ale bardzo głębokie ruchy, pieściła w sobie kutaska tak mocno nie chciała go wypuścić. Objęła go nogami i próbowała mu pomóc tak, jakby chciała jeszcze mocniej poczuć go w sobie. W pewnym momencie poczuła straszne pożądanie, chciała by wszedł w nią od tyłu i tak mocno penetrował. Ryszard ujeżdżał cipkę ostrymi, niepohamowanymi ruchami, jęczeli z rozkoszy, z ich ciał spływał pot. Kochali się do rana, nie mogąc się od siebie oderwać.
Szaleńcza, czasem do granic rozsądku przyjaźń, zaczęła zbliżać ich do siebie jeszcze bardziej. Seks stał się przewodnikiem w ich spotkaniach. Pewnego razu pojechali nad zalew, dwa kilometry za miastem, czekali aż się ściemni, później oddali się wzajemnym pocałunkom i pieszczotom. Krystyna usiadła na kolanach Ryszarda oparta o kierownicę w samochodzie, rozsunęła rozporek i dotykała gotowego i nabrzmiałego kutaska. Był taki duży i taki gruby. Szybko chciała mieć go w sobie. Drżała z podniecenia, ujeżdżając Ryszarda, miała nad nim przewagę. ..